J. K. Rowling
"Baśnie Barda Beedle'a"
Tłumaczenie: Andrzej Polkowski
Po lekturze "Fantastycznych zwierząt" musiała nadejść pora na baśnie, jak na potteromaniaka lekkiej klasy przystało. Uwielbiam baśnie, mam nadzieję że nigdy z nich nie wyrosnę, bo według mnie naprawdę potrafią wnieść do naszego życia coś ważnego. Już sam fakt, że miały nie tylko ciekawić, ale przede wszystkim uczyć i przestrzegać ludzi i pierwsze baśnie nie były z takimi pięknymi happy endami (choć obecnie na ogół chcemy wszędzie szczęśliwych zakończeń). Były dostosowane do zaistniałych okoliczności i miały wówczas konkretne zastosowanie. Obecnie mogą być skarbnicą dla badaczy, bo każda baśń wiele mówi o czasie i ludziach, którzy żyli gdy ona była tworzona.
I tak zawsze mnie ciekawiły baśnie przewijające się przez tomy o Harrym Potterze. Rowling stworzyła świat, który miał własne baśnie, chroniące bohaterów jej serii. To niezwykłe, że były integralnym elementem i mogły pojawiać się i znikać, tak jak to jest z naszymi baśniami. Kształtują nas, znikają i pojawiają się w najmniej spodziewanym momencie życia. Ile razy spacerując po lesie, ktoś pomyślał o wilku, Kapturku, może innych stworzeniach, o których słuchał w dzieciństwie? Tak naprawdę w poznaliśmy historię o trzech Braciach już w tomach o Harrym, jednakże inne pojawiały się urywkami, sygnalizując - istniejemy i się pojawimy. I oto mamy niepozorną książkę opowiadającą o magicznym garnku, fontannie szczęścia, o nieczułym czarodzieju i praczce zmieniającej się w królika. Są magiczne, ale uczą że świat jest piękny z magią i bez magii, bo wiele rzeczy zależy od nas i naszego podejścia do życia.
Baśnie Barda Beedle'a przeczytałam w jeden wieczór i świetnie się bawiłam. Cieszę się, że powstała książka o baśniach ze świata czarodziejów. Czuję niedosyt, chciałabym ich więcej. Notatki stworzone przez Dumbledore'a mnie zachwyciły, otwierają tyle możliwości do kontynuacji, że sama jestem ciekawa, czy autorka to wykorzysta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz