Nie samymi książkami człowiek żyje, czasem trzeba uruchomić komputer/telewizor i zobaczyć jakiś film. Nigdy nie mogę znaleźć nic dla siebie w telewizji, a teraz w dodatku są wakacje, więc powtórki wszędzie, to przeszukujemy internet. Obecnie pomocny bywa Netflix z dość dużą pulą filmów i seriali. Dzisiaj o kilku filmach, z którymi miałam przyjemność ostatnimi czasy.
Dość głośno ostatnio o tym filmie. A o samej tematyce zaburzeń żywieniowych i innych, możemy czytać, oglądać do woli. Nie ma w tym nic zabawnego, gdyż świadczy to o potrzebie, o problemie, który stale rośnie. Ile osób walcząc o dobrą sylwetkę, w pewnym momencie się gubi i przekracza granicę bezpieczeństwa. Oczywiście motywacje są różne, leczenie jednym pomaga, innym niekoniecznie. I myślę, że film dobrze ukazuje skalę problemu - nie liczy się wiek, każdy może się z tym zmagać. Nie liczy się płeć, a zaburzenia żywieniowe to nie tylko anoreksja. Mimo iż śledzimy losy głównej bohaterki, widzimy jej bliskich, znajomych z ośrodka i ich problemy. Jak często wszystko mocno się wiąże i ile ukrywamy przed światem. Film nie jest terapią, może jedynie nam zasugerować, że gdzieś jest problem i że zawsze można z nim walczyć.
"The girl like her" również porusza problemy głównie nastolatek, chociaż myślę, że dorośli potrafią być wobec siebie równie bezlitośni. Mamy do czynienia z dziewczynami, które kiedyś były przyjaciółkami, później jedna została ofiarą, druga oprawcą. Poznajemy ich historię z dwóch perspektyw: ofiary i oprawcy. Problem znany wszystkim oczywiście, różnie rozwiązywany. W tym filmie mamy dziennikarkę, która stwierdziła, że nie ocenia, chce poznać życie nastolatek. Nasza popularna dziewczyna dostaje kamerę i ma przez pewien czas filmować swoje codzienne życie. Poznajemy życie obu dziewczyn i tak naprawdę zastanawiamy się czy mogłoby być inaczej? Okazuje się że wsparcie czasem nie wystarczy, a oczekiwania rodziców potrafią złamać młodego człowieka. Twórcy pozostawiają sprawę otwartą, jeśli chodzi o ocenę dziewczyn, sam widz ma zdecydować kto jest prawdziwym oprawcą i kim są ofiary.
Teraz trochę muzyki i tańca. Mamy utalentowane grupy taneczne i dwójkę młodych ludzi, których drogi w dzieciństwie się rozeszły. Każdy ma talent, ale taniec to biznes, dosyć lukratywny i jeśli w niego inwestujemy to wymagamy rezultatów. A jeśli jest się bogatym snobem to już w ogóle. W tym świecie po latach spotykają się nasi bohaterowie, walcząc ze swoimi uczuciami, żalami i marzeniami. Film ogląda się przyjemnie, jest zrobiony na podstawowym szablonie, ale sceny tańca... Od nich już trudniej oderwać wzrok. W sam raz na miłe popołudnie.
Nie zliczę ile razy już go oglądałam i nadal chętnie do niego wracam. Czemu? Bo to urocze jak mężczyzna próbuje wytłumaczyć własnemu dziecku jak życie może się ułożyć. I mimo rozwodu, rodzice mogą ze sobą normalnie rozmawiać. I że miłość nie jedno ma imię. Chociaż z drugiej strony nie wiem czy chciałabym poznać wszystkie dziewczyny mojego taty, ani czy opowiadać o tym własnemu dziecku... Punkt za odwagę! Pewnie większość z was zna ten film, to i tak powiem warto go obejrzeć.
Ostatni na placu boju. Sparksa wszyscy znają, a oto ekranizacja "Wyboru". Nie wiem czy film bardziej mnie bawił czy wzruszał, ale urzekł mnie wyborem właśnie. Bo każdy wybór prowadzi do kolejnego i od nas zależy jakie decyzje podejmujemy. To my z nimi będziemy żyć. I tak jak na samym początku bohaterowie działali sobie na nerwy, tak im zostało. I ten wątek pojawił się w przysiędze ślubnej "denerwuj mnie do końca życia", bo tak wygląda życie z osobą którą kochamy. Nie zawsze jest idealnie, ale bez niej jest jeszcze gorzej. Już pomijam dialogi, które mnie rozwalały na łopatki, ale każdy to pewnie zna z autopsji (pewnie niejedna wasza rozmowa nadałaby się do filmu). Muszę w końcu dorwać książkę, ale niestety w bibliotekach mamy za mało egzemplarzy albo ludzie zaczęli czytać, zawyżając naszą zeszłoroczną średnią.
Może macie jakieś swoje propozycje??