lipca 28, 2017

Coś zamiast książki

Coś zamiast książki

Nie samymi książkami człowiek żyje, czasem trzeba uruchomić komputer/telewizor i zobaczyć jakiś film. Nigdy nie mogę znaleźć nic dla siebie w telewizji, a teraz w dodatku są wakacje, więc powtórki wszędzie, to przeszukujemy internet. Obecnie pomocny bywa Netflix z dość dużą pulą filmów i seriali. Dzisiaj o kilku filmach, z którymi miałam przyjemność ostatnimi czasy.



Dość głośno ostatnio o tym filmie. A o samej tematyce zaburzeń żywieniowych i innych, możemy czytać, oglądać do woli. Nie ma w tym nic zabawnego, gdyż świadczy to o potrzebie, o problemie, który stale rośnie. Ile osób walcząc o dobrą sylwetkę, w pewnym momencie się gubi i przekracza granicę bezpieczeństwa. Oczywiście motywacje są różne, leczenie jednym pomaga, innym niekoniecznie. I myślę, że film dobrze ukazuje skalę problemu - nie liczy się wiek, każdy może się z tym zmagać. Nie liczy się płeć, a zaburzenia żywieniowe to nie tylko anoreksja. Mimo iż śledzimy losy głównej bohaterki, widzimy jej bliskich, znajomych z ośrodka i ich problemy. Jak często wszystko mocno się wiąże i ile ukrywamy przed światem. Film nie jest terapią, może jedynie nam zasugerować, że gdzieś jest problem i że zawsze można z nim walczyć.


"The girl like her" również porusza problemy głównie nastolatek, chociaż myślę, że dorośli potrafią być wobec siebie równie bezlitośni. Mamy do czynienia z dziewczynami, które kiedyś były przyjaciółkami, później jedna została ofiarą, druga oprawcą. Poznajemy ich historię z dwóch perspektyw: ofiary i oprawcy. Problem znany wszystkim oczywiście, różnie rozwiązywany. W tym filmie mamy dziennikarkę, która stwierdziła, że nie ocenia, chce poznać życie nastolatek. Nasza popularna dziewczyna dostaje kamerę i ma przez pewien czas filmować swoje codzienne życie. Poznajemy życie obu dziewczyn i tak naprawdę zastanawiamy się czy mogłoby być inaczej? Okazuje się że wsparcie czasem nie wystarczy, a oczekiwania rodziców potrafią złamać młodego człowieka. Twórcy pozostawiają sprawę otwartą, jeśli chodzi o ocenę dziewczyn, sam widz ma zdecydować kto jest prawdziwym oprawcą i kim są ofiary. 


Teraz trochę muzyki i tańca. Mamy utalentowane grupy taneczne i dwójkę młodych ludzi, których drogi w dzieciństwie się rozeszły. Każdy ma talent, ale taniec to biznes, dosyć lukratywny i jeśli w niego inwestujemy to wymagamy rezultatów. A jeśli jest się bogatym snobem to już w ogóle. W tym świecie po latach spotykają się nasi bohaterowie, walcząc ze swoimi uczuciami, żalami i marzeniami. Film ogląda się przyjemnie, jest zrobiony na podstawowym szablonie, ale sceny tańca... Od nich już trudniej oderwać wzrok. W sam raz na miłe popołudnie.



Nie zliczę ile razy już go oglądałam i nadal chętnie do niego wracam. Czemu? Bo to urocze jak mężczyzna próbuje wytłumaczyć własnemu dziecku jak życie może się ułożyć. I mimo rozwodu, rodzice mogą ze sobą normalnie rozmawiać. I że miłość nie jedno ma imię. Chociaż z drugiej strony nie wiem czy chciałabym poznać wszystkie dziewczyny mojego taty, ani czy opowiadać o tym własnemu dziecku... Punkt za odwagę!  Pewnie większość z was zna ten film, to i tak powiem warto go obejrzeć. 


Ostatni na placu boju. Sparksa wszyscy znają, a oto ekranizacja "Wyboru". Nie wiem czy film bardziej mnie bawił czy wzruszał, ale urzekł mnie wyborem właśnie. Bo każdy wybór prowadzi do kolejnego i od nas zależy jakie decyzje podejmujemy. To my z nimi będziemy żyć. I tak jak na samym początku bohaterowie działali sobie na nerwy, tak im zostało. I ten wątek pojawił się w przysiędze ślubnej "denerwuj mnie do końca życia", bo tak wygląda życie z osobą którą kochamy. Nie zawsze jest idealnie, ale bez niej jest jeszcze gorzej. Już pomijam dialogi, które mnie rozwalały na łopatki, ale każdy to pewnie zna z autopsji (pewnie niejedna wasza rozmowa nadałaby się do filmu). Muszę w końcu dorwać książkę, ale niestety w bibliotekach mamy za mało egzemplarzy albo ludzie zaczęli czytać, zawyżając naszą zeszłoroczną średnią.

Może macie jakieś swoje propozycje?? 

lipca 24, 2017

Niebieskooka Bandytka

Niebieskooka Bandytka
Alwyn Hamilton
"Buntowniczka z pustyni"


Wyjątkowo tę książkę rozpoczęłam czytać od podziękowań i dedykacji, które mnie ujęły. Były piękne i bardzo osobiste. Zachęcona takim początkiem, zabrałam się za historię Amani i Jina.

Bezczelna, krnąbrna, pełna życia i ryzyka - tak można krótko scharakteryzować Amani. Patrząc na nią widzimy jej niebieskie oczy, wyróżniające się wśród mieszkańców Dustwack, gdzie wszyscy mają ciemne oczy i włosy. Taka ich natura, ludzi pustyni. Amani domyśla się, ze dlatego ojczym jej nie lubił i tak traktował swoją żonę. Jednakże swoje domysły zachowała dla siebie. Całe swoje życie marzy o tym by opuścić miasteczko, w którym mieszka i poznać cały świat, a raczej Izman. Miasto o którym tyle opowiadała jej matka, gdzie miała mieć możliwość spełnienia marzeń i szansę na lepszą przyszłość. Po śmierci rodziców dla Amani był to cel nadrzędny. Zbierała pieniądze i planowała ucieczkę. I gdy już wszystko było zaplanowane, okazało się, że życie przygotowało jej zupełnie inny scenariusz.

Dzięki świetnym umiejętnościom strzelania (sposób na zebranie kasy) pakuje się w tarapaty, a przy okazji poznaje Jina, cudzoziemca, z którym losy połączą się na dłużej, choć uwierzcie mi starała się go pozbyć. Dalej akcja toczy się równie szybko. Poznajemy niesamowity świat pustyni, ludzi, ich zasady i prawa obowiązujące podczas przepraw przez pustynię. A także Pierwotne Stworzenia, które są fundamentem wierzeń i świata pustynnego. 

Autorka przedstawia niezwykły i często brutalny świat ludzi pustyni. Walkę o życie, władzę, ludzi i wartości. Nawet na chwilę nie pozwala czytelnikowi na nudę, tylko stawia przed nim nowe wyzwania, nowych bohaterów książki. I mimo iż są nietuzinkowi i według utartych schematów dobrzy albo źli, to okazuje się, iż autorka tutaj nam nie ułatwia sprawy. Każdy bohater jest niezbędny, posiada coś co uzupełnia resztę. Zresztą ciekawie się robi wówczas, gdy nie możemy doczekać się kolejnej strony, sceny, książki! I myślę, iż ten efekt autorka uzyskała. Zapraszam do świata Buntowniczki z pustyni.

lipca 15, 2017

Zapisując wspomnienia...

Zapisując wspomnienia...
Michelle Paver
"Cienie w mroku"


Gdy bardzo czegoś chcemy nie zważamy na ostrzeżenia, czy sugestie. Jack, Algie, Teddy, Gus i Hugo mieli plan, chcieli coś osiągnąć i zyskać trochę sławy. Wyruszając na daleką północ, na roczną wyprawę na Spitsbergen, chcą udowodnić swoją wiedzę, męstwo. Każdy z nich jest zupełnie inny, są sklejką różnych osobowości, ale wierzą w sukces wyprawy. Jednakże do zatoczki Gruhunken docierają już tylko we trójkę, a tam nie jest lepiej. A raczej coraz gorzej. W końcu Jack zostaje sam, a może jednak niezupełnie sam, ma do dyspozycji stado husky (z którymi się nie lubią).

Na początku książki dowiadujemy się, że podczas tej wyprawy wydarzyła się tragedia, o której nie chcą mówić jej uczestnicy. W końcu poznajemy historię z zapisków Jacka. Każdy z nich prowadził swój dziennik i zapisywał swoje spostrzeżenia, obawy, odczucia. Dzięki dziennikowi Jacka poznajemy jego i Gruhunken. Dowiadujemy się jak to jest żyć w ciągłej ciemności, a potem w jeszcze głębszej ciemności. Razem z nim doświadczamy samotności, samotności w ciemności. Z różnych stron atakują nas lęki, obawy, samotność i echo przeszłości (tak nazwał to Jack). Czy było ono prawdziwe czy tylko wytworem wyobraźni? To zostawiam każdemu do oceny. Czytając jednak dziennik Jacka ma się wrażenie, iż w ciemności może czaić się wszystko. A nasze własne lęki nie są najgorszą rzeczą jaka może nas spotkać. 

Czy warto sięgać po "Cienie w mroku"? Dla mnie to była ciekawa lektura. Książka nie jest obszerna, ale klimatyczna. Nie przepadam za horrorami, thrillerami, jednakże forma dziennika jaką wybrała autorka zaciekawiła mnie. W dodatku ciągle miało się wrażenie, to naprawdę mogło się wydarzyć... 

lipca 01, 2017

Poligon i samochody

Poligon i samochody
Dzisiaj zabrałam się z bratem i jego ekipą na poligon, gdzie miał być jakiś pokaz. Nie wiedziałam dokładnie na co się wybieram, co w moim przypadku jest dość częste. Miałam zabrać aparat, bo będzie się działo. Wzięłam i wyszło kilka fajnych fotek. Samochody i dużo błota, tak w skrócie można podsumować wyczyny na poligonie. Osobiście nie popieram zarzynania auta, serce mnie boli, gdy słyszę jak ktoś przy zmianie biegów nie docisnął sprzęgła. Jednak ostatnie zdjęcie pokazuje ulatującą duszę samochodu, brat twierdzi, że to ostatni koń mechaniczny. Sami oceńcie. 








Copyright © 2016 CzerwoneTrampki , Blogger