Dorota Schrammek
Stojąc pod tęczą
Wydawnictwo: Świat Książki
Strony: 198
Niedużo stron, chwila lektury, chwila refleksji... Życie na ogół trwa chwilę, żebyśmy nie przegapili swojej. Zastanawia mnie tylko czemu człowiek potrzebuje czyjeś tragedii, by zadać sobie trud zastanowienia. Często lubię się zastanowić nad czymś, spontanicznie się spakować i gdzieś iść, zawsze mi mówiono wyrośniesz z tego - głównie z mówienia co o kim myślę, bądź co mi się nie podoba. Ale kicha mam ćwierć wieku i jak mi się spotkanie nie podoba, wychodzę. I nie chcę tego zmieniać. Fakt śmierć bliskiej osoby, przypomniał mi jak kruche jest życie.
Poznajemy cztery kobiety, każda inna. Razem pracują i jak to bywa rozmawiają i zaprzyjaźniają się. Każda przedstawia zupełnie inny świat. Idealna córeczka tatusia, która zaczyna żyć dopiero idąc do pracy. Matka trójki dzieci, pragnąca zauważenia jej osoby w domu. Skrzywdzona przez życie, ojca, który źle rozumiał wychowanie. I mężatka z wymaganiami wobec męża, ale czy faktycznie takimi koniecznymi? Przedstawiam Magdalenę, Anetę, Patrycję i Jagodę.
Na tych niewielu stronicach tyle się dzieje. Jednakże w życiu jest tak samo. Ledwo czegoś posmakujemy zaraz pojawia się coś innego. Jedna decyzja, konsekwencje kolosalne. Szczęście, smutek, życie, śmierć - przeplatają się z taką szybkością, iż zdumieni zatrzymujemy się z niemym pytaniem na twarzy. I może faktycznie autorka mogłaby rozwinąć niektóre wątki, ale czy to byłoby konieczne? Dla mnie ta książka momentami była tak nieuchwytna jak samo życie. I chyba to najbardziej mnie ujęło.
Wszystko w jednym miejscu. Dla niektórych po łepkach. Dla innych - zwięźle i na temat. Teraz idę jeszcze trochę pochliptać po tej lekturze. Bo jeszcze mnie trochę nosi.