Krystyna Bartłomiejczyk
Sama tego chciałaś, Zuzanno
Wydawnictwo: Prozami
Rok: 2014
Strony: 335
ISBN: 978-83-63742-12-6
Cytat: W słowie "koniec" jest smutek i nieuchronność. Z żalem pożegnałam się z krótką aktywnością zawodową i nieodwołalnie powróciłam do szeroko zakrojonej aktywności domowej. Ale widok znów lśniących rondli czy odkurzonych mebli nie sprawił mi szczególnej satysfakcji. Niezłomnie upieram się przy samorealizacji.
"Słodko-gorzka" historia to dobre określenie. Momentami było zabawnie, zaś bywały chwile, gdy zastanawiałam się ile osób faktycznie zatraca się w rutynie i gubi samego siebie. Ostatecznie trochę nostalgicznie nastawiła mnie ta książka.
Zuzę poznajemy jako hardą, młodą kobietę, która wie czego chce, albo czego nie. Aż tu nagle uciekając przed jednym, wpada w sidła małżeństwa. W końcu sama się oświadczyła, to ma. To nawet z czasem staje się argumentem jej męża. Postanowiła, chociaż nie jestem pewna do postanowił, iż zostanie w domu i zajmie się wychowaniem dzieci. Córeczki zresztą mają całkiem ciekawe charakterki, po mamusi w końcu.
Sielankę jednak przerywa rzeczywistość, a konkretnie młoda "Wiewióra", która przyplątała się do kancelarii męża. Do tych problemów z inną kobietą, dochodzą kompleksy własne Zuzanny i desperackie próby ratowania, czegoś do czego nie była przekonana. W tym ciężkim czasie Zuza mogła liczyć na swoje przyjaciółki, które nota bene, od jakiegoś czasu mówiły, że najwyższy czas coś zmienić, bo życie to nie bajka, a o siebie trzeba dbać.
Książkę polecam, choć momentami przeskoki czasowe wykonane przez autorkę, powodowały moje zagubienie. To przekaz jest dosyć jasny i myślę, że druga część mnie zaciekawi na tyle, by dotrwać do ostatniej strony. Moje drogie, dbajmy o siebie i swoje potrzeby, bo nikt o nie za nas nie zadba! A jeśli od czasu do czasu pozwolimy sobie na odrobinę egoizmu, to świat się od tego nie zawali, a my złapiemy trochę energii i rumieńców :P
Myślę, że książka nie jest moim gatunkiem :)
OdpowiedzUsuńZapraszam mini-book-review.blogspot.com
To chyba nie dla mnie. jak mam się gubic w przeskokach czasowych, to nie ogarne ;)
OdpowiedzUsuń